Łowisko Pod Dębową Beczką

Dopóki aura dopisuje, korzystamy z każdej możliwości spotkania i wypoczynku. Nie inaczej było i tym razem. Zapowiadał się piękny, nieomal letni, październikowy weekend. Jak tu usiedzieć w domu? Już na spotkaniu w Szczyrzycu Teresa i Marek zapraszali nas serdecznie do Kawęczyna, zachwalając tamtejsze Łowisko Pod Dębową Beczką. Postanowiliśmy wobec tego sprawdzić reklamowane miejsce i z ochotą przyjęliśmy zaproszenie na imieninowy zlocik, w końcu Marek obiecał,  że stawia wszystkim piwo 😉

Ponieważ czekała nas dość długa trasa, postanowiliśmy wziąć sobie jeden dzień wolnego w pracy i wyruszyliśmy na miejsce już w piątek rano. W efekcie byliśmy na miejscu sporo przed resztą ekip i mogliśmy docenić urok, klimat i ciszę panująca dookoła. Łapaliśmy zatem promienie jesiennego słoneczka i słuchaliśmy natury, tym bardziej, że zdawaliśmy sobie sprawę, iż taki stan rzeczy nie utrzyma się zbyt długo i wkrótce zupełnie inne dźwięki opanują otoczenie 😀

Z godziny na godzinę plac zapełniał się mobilnymi domkami wszelkiej maści, cisza zgodnie z oczekiwaniami gdzieś przepadła a my wpadaliśmy kolejno w ramiona dojeżdżających ekip. Długa podróż zaostrzyła wszystkim apetyty i tu niezastąpiona okazała się nasza gospodyni Gosia, która poczęstowała nas pysznym domowym rosołkiem!

Na wieczór gospodarze zaplanowali wspólne ognisko z pieczonymi kiełbaskami, my od siebie dołożyliśmy gitarę i śpiew oraz oczywiście świetne nastroje. Miejscowe króliczki już dawno poszły spać a my bawiliśmy się w najlepsze. Gdy temperatura próbowała nas uciszyć i wygonić do spania, nie daliśmy się zastraszyć i przenieśliśmy imprezę do wiaty gdzie, w towarzystwie licznych Czarownic Rezydentek, szaleństwa trwały do późna.

Poranek wstał piękny. Damian ruszył na grzybobranie jeszcze zanim ktokolwiek z nas pomyślał o tym żeby podnieść się z łóżka. Nie wypuszczając się zbytnio w las przyniósł zacny plon. Na śniadanie zebraliśmy się wszyscy pod chmurką bowiem Gosia serwowała jajecznicę w dwóch wersjach. Najedzeni ruszyliśmy na podbój stolicy. Marek okazał się doskonałym przewodnikiem. Zobaczyliśmy większość tego co w Warszawie warto zobaczyć. Przedstawiła nam się w zupełnie innej odsłonie niż za ostatniej naszej, lutowej bytności. Kolorowa, radosna, słoneczna i ciepła 🙂 Niestety piwo w knajpce na Starym Mieście też zaserwowano nam ciepłe… Nie polecamy 😉

Po powrocie z wycieczki posililiśmy się, jak na Łowisko przystało, pysznymi wędzonymi rybkami.  A wieczorem spotkaliśmy się wszyscy pod znaną nam już wiatą pokrytą strzechą. Z początku bawiliśmy się przy gitarze i śpiewie ( przy trunkach również 😉 ). Chyba byliśmy skuteczni bo przyciągnęliśmy swoimi “anielskimi” głosami innych gości Łowiska, którzy wyrazili chęć dołączenia do śpiewów i wykonali kilka swoich narodowych kurdyjskich pieśni. Muszę przyznać, że głos i talent głównego wokalisty zrobił na mnie duże wrażenie. Wprawdzie nie mieliśmy pojęcia o czym śpiewają ale nagrodziliśmy ich gromkimi brawami. Zmęczywszy nasze gardła śpiewaniem zaczęliśmy się bawić do muzyki ze źródeł elektronicznych i – nie mogło być inaczej – tańce i hulanki trwały jeszcze dłuuugo 🙂

Niedzielny poranek wstał dla niektórych bardzo wcześnie dla innych trochę później. Czas zaplanowaliśmy sobie każdy na swój sposób. Nasza czwórka wybrała się na grzyby.  Po niedługim czasie nie mieliśmy już do czego zbierać i wróciliśmy zadowoleni z owocnego spaceru.

 

Chcieliśmy też skorzystać z bliskości basenów termalnych i wygrzać się w cieplutkiej wodzie. Zebraliśmy się więc i wyruszyliśmy do Mszczonowa. Kompleks niewielki ale nam nie trzeba było nic więcej do szczęścia. W międzyczasie Dorota ugotowała pyszną zupę grzybową, która czekała na nasz powrót. My w odwecie zrobiliśmy smażone kanie i tak mieliśmy niedzielny, dwudaniowy obiad przed podróżą do domu. Jeszcze tylko pożegnanie z nielicznymi pozostałymi ekipami i wyruszyliśmy w trasę. Na miejsce dotarliśmy późno a obieranie grzybów zajęło mi czas do 1.00. W związku z tym poniedziałkowy ranek nie należał dla mnie do łatwych 😉

 

Serdecznie dziękujemy wszystkim za wspaniały weekend! Teresie i Markowi dziękujemy za świetną organizację spotkania! Gosi i Witkowi dziękujemy za cudowną atmosferę, miłe przyjęcie i cierpliwość do karawaningowych szaleńców! Z pewnością jeszcze kiedyś do Was wrócimy!