Pierwszy weekend września, pięć ekip wyruszyło do Lwowa na zaproszenie naszych przyjaciół z Ukrainy – Iry i Olka. Pomimo obaw podróż i przejazd przez granicę pozytywnie nas zaskoczyły. Kolejka i bieganie między budkami celników zajęły nam niespełna dwie godziny. Bogatsi o pieczątkę w paszporcie przekroczyliśmy granicę około północy. Tuż za granicą czekał na nas Olek, który pilotował wycieczkę na kemping we Lwowie przy hotelu Jokei.
O 2 w nocy obóz był już rozbity a my przywitaliśmy ukraińską ziemię cytrynówką – jak przystało na Pozytywnych.
W piątek przed południem wyruszyliśmy na rekonesans do Auchan, aby zaopatrzyć się w trunki niezbędne do degustacji. Wybór ukraińskich piw był imponujący. Cena również zadowalała, poniżej kilka przykładowych cen:
W południe dotarła do nas Ira z garnkiem przepysznych ruskich pierogów dzięki czemu nakarmieni mogliśmy ruszyć na podbój miasta.
Przemieszczanie się komunikacją miejską to jedna z niespodzianek jaka spotkała nas we Lwowie. W autobusach nie ma biletów ani kasowników. Każdy pasażer który wsiada przekazuje pieniądze do kierowcy przez innych pasażerów. Wygląda to ciekawie gdy z końca autobusu ludzie przekazują sobie pieniądze w kierunku kierowcy, a po kilku chwilach tą samą drogą wraca reszta. Niby nic niezwykłego ale na nas zrobiło wrażenie.
Przed miejskim ratuszem czekała na nas Suzanna Kubacka – polskojęzyczna pani przewodnik, która oprowadziła nas po zabytkach Starego Miasta. Lwów jest miastem wielu kultur i narodowości. Przewrotna historia rzucała go w ręce Rusi, Austro – Węgier, Ukrainy ale trzeba pamiętać że kilkaset lat był polski. Na każdym kroku widać różnorodność zabytków i architektury Starego Miasta. Obok siebie istnieją świątynie katolickie, prawosławne, ormiańskie i ślady zniszczonych już niestety żydowskich synagog.
Klimat Starego Miasta tworzą piękne kamienice. Każda z nich może opowiedzieć swoją ciekawą historię. Przemieszane style powodują że każda budowla jest wyjątkowa. Budynki ozdobione lwami, maszkaronami, rzeźbionymi czy malowanymi ornamentami kuszą by przy każdym się zatrzymać. Niezwykłe drzwi wejściowe wykonane ręką artysty są prawdziwymi dziełami sztuki.
Piątek na mieście zakończyliśmy kolacją w Restauracji przy Lwowskim Browarze. W piwnicach restauracji mieściło się kilka sal w tym jedna gdzie na żywo grał zespół 6 uroczych Ukrainek. Pyszne jedzenie i zimne piwko w litrowych kuflach było doskonałym uwieńczeniem dnia.
Sobotę rozpoczęliśmy wcześnie bo plan był ambitny. O 8.00 naszego czasu (9.00 według lwowskich zegarków) wsiedliśmy do wynajętego przez Olka autobusu, który zawiózł nas do Klasztoru Św.Jura a potem na Cmentarz Łyczakowski. Ta jedna z najstarszych nekropolii w Europie (220 lat) zajmuje obszar aż 42ha. Na odkrywanie tajemnic cmentarza potrzeba byłoby wielu dni, my jednak ograniczeni czasem przeszliśmy z panią przewodnik krótką trasę kończąc na Cmentarzu Orląt Lwowskich. W tym miejscu znajdują się groby ok.3000 poległych w walkach o Lwów w latach 1918-19. Skłonił nas do zadumy widok kilku tysięcy mogił młodych ludzi, z których większość nie dożyła 20 roku życia.
Sobotnie popołudnie spędziliśmy na Starym Mieście. Odwiedziliśmy Fabrykę Czekolady gdzie prawie wszystkie zmysły miały ucztę. Wybieraliśmy ręcznie robione pralinki we wszystkich możliwych smakach. Po degustacji smakołyków wdrapaliśmy się na widokową wieżę Ratusza aby zobaczyć okolicę z góry. Potem uraczyliśmy się pyszną kawą w słynnej Kopalni Kawy przegryzając zakupionymi wcześniej czekoladkami.
Na lwowskim targowisku obkupiliśmy się w pamiątki a popołudnie zakończyliśmy uprawiając clubbing. Na szczególną uwagę zasługuje Teatr Piwa „Prawda”– restauracja browar z 10-osobową orkiestrą i śpiewającym personelem. Rewelacja! Okazuje się że degustowanie piwa w różnych lokalach jest całkiem przyjemnym zajęciem. Łatwo jednak nie jest gdy płacąc rachunek okazuje się że musisz wypić jeszcze dwa piwa (bo gratis) Na szczęście znaleźli się chętni na to poświęcenie.
Wieczór spędziliśmy na kempingu świętując urodziny Klaudii i rocznicę ślubu Pawła i Fiony. Był tort, kwiaty, sto lat i gorzko gorzko, a gitara i odkurzanie śpiewnika dopełniło nastrój ostatniego wieczoru we Lwowie.
Niedzielny poranek to pakowanie i ostatnie zakupy. Wykorzystując przysługujące prawo na wywóz
z Ukrainy do Polski 1l. alkoholu wysokoprocentowego oraz 16l piwa na osobę wypełniliśmy bagażniki.
Pamiątkowe zdjęcie i odjazd
Podróż do Polski i przejście przez granicę nie poszło już tak łatwo jak w przeciwną stronę. Oczekiwanie i kontrole na granicy zabrały nam 7 h niedzieli. Przez cały ten czas towarzyszyli nam Ira, Olek i chłopcy. Chcieli mieć pewność że bezpiecznie dotarliśmy na drugą stronę. Niezwykłe, że dzieci miały więcej cierpliwości niż dorośli. Jesteśmy pełni podziwu dla nich. Ostatecznie wszyscy szczęśliwie dotarliśmy do domów. Na Ukrainie zostawiliśmy tylko jedną załogę, która właśnie rozpoczęła swoje wakacje i ruszyła w podróż do Rosji. Lwów był ich pierwszym celem podczas urlopu.
Wszystko dobre co się dobrze kończy, a wspomnienia o Lwowie niezapomniane – przyćmiewają wszystkie trudności podróży. Po kilku niesfinalizowanych podejściach do organizacji spotkania we Lwowie, pionierzy przetarli szlak i co najważniejsze chcą tam jeszcze wrócić!
Pani przewodnik powiedziała że Lwów to miasto szczęśliwych ludzi, bo każdy znajdzie dla siebie coś co go uszczęśliwi. Popieramy tę opinię i szczęśliwi planujemy powrót do Lwowa.
Z podziękowaniami dla naszych lwowskich przyjaciół.
——————————-
Wciąż się zastanawiam jak te pieniądze wracają do płacącego. Jeszcze, że trafiają do kierowcy to można zrozumieć, ale skąd ludzie wiedzą komu podać resztę w zatłoczonym autobusie – nie mogę pojąć – a jednak trafiają.