OTWARCIE SEZONU 2017 – WITAJ BIAŁY BRZEGU!

     

       Mając w pamięci ostatni wyjazd i niemal zimowe temperatury, wszyscy już tydzień przed wyjazdem pilnie śledziliśmy prognozy i nie mogliśmy uwierzyć w swoje szczęście 🙂 Wiosna wołała nas w leśne ostępy na łono natury! Ula z Michałem i dzieciakami już w czwartek w nocy dotarli do Stanicy Harcerskiej w Białym Brzegu wywołując zazdrość u przebierających nogami z niecierpliwości, oczekujących godziny ”W”, pokrzywdzonych przez niesprawiedliwy los „otwieraczy”. Nasi pionierzy jednak nie próżnowali i od rana wykonali kawał dobrej roboty pozostawiając znaki dymne na drodze dojazdowej do naszej bazy aby  nikt z Pozytywnych nie miał problemu  trafić na miejsce 🙂

                               

   Piątek to jak zwykle dzień organizacyjny. Kolejne ekipy zjeżdżały się na miejsce, trwało rozpakowywanie i urządzanie „obozu cygańskiego”. Wieczór zapowiadał się jak zawsze biesiadnie. Sylwia uraczyła nas przepyszną grochówką, na ognisku w kominku wylądował przywieziony przez Tomka najdzikszy dzik.

     Było jak zwykle pysznie, śpiewnie i wesoło. Żółty płyn wraz z innymi trunkami zawirował w żyłach i wszyscy bawiliśmy się doskonale przy dźwiękach gitar i muzyki płynącej z głośników. Chyba nikt nie zauważył nawet, że zrobiła się taka pięęęękna sobota dookoła!

     A na sobotę plan był bogaty! Męska część młodzieży (wraz z częścią dorosłych) od rana czekała na obiecane ASG. Kiedy się już doczekali, bawili się świetnie strzelając do ruchomych celów i zużyli tysiące kulek.

      Inna grupa wyruszyła na spontanicznie zorganizowany spływ kajakowy rzeką Pilicą. Pogoda była niemal letnia (aż trudno uwierzyć po tym co przeżyliśmy dwa tygodnie wcześniej w Podlesiach), więc spływ w dół spokojnej rzeki był czystą przyjemnością! Słońce delikatnie opalające nasze ramiona (i nie tylko), delikatny, orzeźwiający wiaterek, i śpiew oszalałych z wiosennej radości ptaków, piękna okolica – wszystko to zapewniło nam niezapomniane przeżycia. No i oczywiście towarzystwo! Potrafiliśmy tak urządzić sobie spływ, że mieliśmy do dyspozycji „wesołą tratwę” a nawet baro-kawiarnię na wodzie 😉 Letnie temperatury i niezwykła wręcz cisza natury pozwoliły nam wypocząć jak mało kiedy!

      Niektórzy tylko mieli małe problemy ze sterownością, ale było to spowodowane wyłącznie faktem, że kajak działał początkowo tylko na biegu wstecznym 🙂 Po kilku godzinach wszyscy szczęśliwie dopłynęliśmy do brzegu.

     W tym samym czasie Ci, którzy nie chcieli bawić się w strzelankę lub z różnych przyczyn nie mogli popłynąć kajakami, wybrali się na urokliwy spacer po okolicy. Piękne lasy i rzeka w pobliżu – przy tej cudownej pogodzie to piękne wspomnienia, odpoczynek no i pamiątka w postaci zdjęć.

    Liczyliśmy w prawdzie na to, że mając więcej czasu przygotują na obiad pieczonki a my przyjedziemy na gotowe, jednak bardzo się przeliczyliśmy i nie ominęło nas obieranie i krojenie. Posileni żurem Aguśki i Fiaciora ochoczo zabraliśmy się do roboty i po krótkim czasie ziemniaki piekły się już na ognisku.

     Dzieci nie brały udziału w szykowaniu, więc korzystając z nadarzającej się okazji pokursowały trochę po lesie zabytkowym gazikiem będącym do ich dyspozycji za drobną opłatą, frajda była tak wielka że większość z nich nie poprzestała na jednym kursie.

             

   W oczekiwaniu na ucztę Michał z Markiem zrobili na deseczce wypalane logo naszej grupy i uroczyście zawiesiliśmy je na ścianie wiaty, tuż obok wielu podobnych z nazwami szczepów harcerskich spędzających czas w gościnnych progach stanicy.

    Oczywiście na stołach pojawiły się różnorakie specjały i pyszności słodkie i wytrawne autorstwa uzdolnionych pań i panów pozytywnych. Nie mogło zabraknąć pysznego „Kinder Country” od Kasi i całego mnóstwa innych słodkości! Zjawił się również przepyszny bigos, który miał niesamowitą właściwość znikania w mgnieniu oka 🙂

    Posileni pieczonkami i innymi wiktuałami, postanowiliśmy uczcić urodziny czterech Pozytywnych. Niektórzy byli bardzo zaskoczeni, że o nich pamiętaliśmy, inni natomiast dostali reprymendę za nieuzasadnione ukrywanie daty urodzin członków rodziny 😉 Któż jednak poradzi sobie z takim problemem jeśli nie my? Wszyscy jubilaci zostali obdarowani tortami i prezentami a kilkadziesiąt gardeł odśpiewało gromkie „Sto lat!”. Gosia, Krzysiek, Zbyszek, Michał: spełniajcie marzenia i zwiedzajcie świat! (oczywiście z nami!).

    

     Pozostałą część wieczoru spędziliśmy tradycyjnie przy muzyce. Karaoke, gitary i śpiew to przecież nasz żywioł! Czas płynął szybko i wesoło. Najbardziej wytrwali bawili się do niedzieli.

    Ostatni dzień weekendu rozpoczęliśmy od tradycyjnego już, wspólnego śniadania. Każdy wyciągnął z lodówki co tam miał, Aguśka zrobiła obiecane naleśniki z czekoladą i bananami czym zaskarbiła sobie serca dzieciaków już na całe życie, a na koniec na stół wjechała słynna „Jajecznica Kosiego” zrobiona z 54 (!) jaj.

            

   Wszyscy pojedzeni i szczęśliwi staraliśmy się odpędzić od siebie myśl o wyjeździe i odkładaliśmy pakowanie na później próbując jak najdłużej skorzystać z pięknego słońca i okoliczności przyrody. Zorganizowaliśmy jeszcze pieczenie na grillu kiełbasek i mięsiwa , które wystąpiły w roli obiadu. Jednak czas płynął nieubłaganie i nadeszła ta najtrudniejsza chwila wyjazdu – pożegnania.

    Ponieważ Yarecky niedzielę spędził na zawodach rowerowych w Józefowie i wrócił z nich dopiero około godz. 19-tej to byliśmy ostatnią ekipą wyjeżdżającą z Białego Brzegu. Nie bez żalu oczywiście i nie dlatego że inni nas zostawili, ale dlatego że nie chciało nam się wracać do codzienności.

    Dziękujemy gospodarzom oraz wszystkim pracownikom stanicy za miłe przyjęcie, super towarzystwo i dopilnowanie aby niczego nam nie zabrakło. Dziękujemy też wszystkim uczestnikom (a było nas ponad 60 osób) za cudowny wręcz weekend, super zabawę i niezapomniane wrażenia! Miejsce jest wspaniałe i z pewnością do niego wrócimy. Na stronie stanicy również możecie zobaczyć krótką relację z naszego pobytu. Wystarczy kliknąć tutaj – sezon biwakowy rozpoczęty..