Dawno, dawno temu….. hmm, może w sumie nie tak bardzo dawno – nasz przyjaciel Zbyszek wspomniał, że ma kolegę który wymarzył sobie stworzenie pola kempingowego. Tenże desperat poprosił Zbyszka (znawcę tematu i bywalca wielu kempingów na całym świecie) o pomoc. Nie będziemy tu wnikać w procesy budowy itp. ale mniej więcej po roku od planu, infrastruktura była gotowa na przyjęcie gości.
No i się zaczęło. Jako że nas nie trzeba zbyt długo namawiać na takie imprezy postanowiliśmy wesprzeć gospodarza i zorganizować huczne otwarcie nowego obiektu! Na wiele tygodni przed zaplanowaną inauguracją Seba ze Zbyszkiem i Elą odwiedzali i oglądali powstający kemping. Według Eli – przyjechali na hospitalizację (taka odmiana wizytacji)… 😀 Z tego lapsusu językowego powstała druga część nazwy planowanego zlotu 🙂 Pierwszą część stworzył, wbrew naszej woli, telefonowy słownik i tak uzyskaliśmy zaloty zamiast zlotu i wspomnianą wcześniej hospitalizację zamiast wizytacji!
Ostatnia kontrola wypadła widać pozytywnie bo już kilka dni później na forum ogłoszony został termin tego niezwykłego wydarzenia.
Pierwszy dzień jak zwykle polegał głównie na organizowaniu, szykowaniu się do oficjalnej części zaplanowanej na sobotę oraz oczywiście na witaniu wszystkich przyjeżdżających. Pod wieczór postanowiliśmy trochę rozgrzać nasze gardła i nie tylko, więc z gitarą rozsiedliśmy się przy ognisku. W między czasie pod dachem został zainstalowany sprzęt grająco – świecący. Czas wobec tego na sprawdzenie wytrzymałości nowiutkiej wiaty. Głośna muzyka, pełen luz gości i tańce do samego rana.
Nazajutrz kto dał radę to wstał 😉 Reszta też, tylko trochę później. Pierwotny plan na ten dzień przewidywał rozegranie meczu pomiędzy miejscową drużyną piłkarską a przedstawicielami “Pozytywnych”. Na szczęście dla gospodarzy 😉 pogoda pomieszała nam szyki i po intensywnych opadach dni wcześniejszych, boisko nie nadawało się do użytku. Niejako w zastępstwie właściciel kempingu zorganizował nam wycieczkę z przewodnikiem po tutejszym browarze oraz opactwie OO. Cystersów. Warto łyknąć trochę historii i tradycji miejsca, w którym spędza się czas. Jak udało nam się dowiedzieć działalność zakonu Cystersów jest od niemal 800 lat ściśle związana z dziejami tej niewielkiej miejscowości, natomiast browar założony przez zakonników działał już w 1628 roku i z kilkunastoletnią przerwą warzy piwo do dnia dzisiejszego. Mimo swoich niedużych rozmiarów browar ten produkuje wiele różnorakich gatunków piwa, które oczywiście można pokosztować w samym Szczyrzycu. Mi najbardziej przypadł do gustu “Czerwony Kapselek” 🙂
Gdy my zagłębialiśmy się w tajniki piwowarstwa i życia duchowego nasze dzieci również świetnie się bawiły. Przyjechała bowiem do nas grupa Animatort a prywatnie nasze Muzyczne, aby zadbać również o rozrywkę dla najmłodszych. Młodzież starsza i ta młodsza chętnie uczestniczyła w zabawach ruchowych a jeszcze chętniej konsumowała przygotowane przysmaki: popcorn i watę cukrową 🙂
Jeszcze przed pójściem na wycieczkę zabraliśmy się za szykowanie tradycyjnego dania “Pozytywnych” – pieczonych ziemniaków. Było co robić. Obieranie, krojenie układanie… Wszystkim pięknie dyrygowała Ania i przy współpracy licznej załogi już po krótkim czasie dwa pełne gary czekały na swoją kolej!
Z oficjalną ceremonią otwarcia musieliśmy trochę poczekać z powodu ulewnego deszczu, który akurat w tym momencie postanowił spaść z nieboskłonu. Z niewielkim opóźnieniem rozpoczęły się przemowy, powitania, podziękowania, prezentacje… Dość powiedzieć, że mieliśmy na inauguracji kilku oficjeli oraz wielu zacnych przyjaciół. Sylwia z Sebastianem jak zwykle godnie reprezentowali naszą grupę i świetnie się sprawdzili w roli konferansjerów! Po wymianie darów i prezentów uszu naszych dobiegł dźwięk syren i oczom ukazał się gęsty dym z okolicy, w której płonęło ognisko! Czyżby płomienie wymknęły się spod kontroli i postanowiły strawić nowo powstały obiekt? Szczęśliwie okazało się, że to nasz gospodarz postanowił zrobić niespodziankę i zorganizował pokaz gaszenia pożaru za pomocą “mgły wodnej”. Po krótkiej akcji gaśniczej dzieciaki miały okazję pooglądać wóz strażacki a wszyscy chętni posilili się wojskową grochówką z garkuchni.
Po takiej uczcie oczywiście trzeba było spalić trochę kalorii aby zrobić miejsce na kolejne. A wszyscy wiemy, że najlepszym na to sposobem są intensywne tańce 🙂 Podczas krótkiej przerwy na ostygnięcie parkietu zostały zaserwowane pieczone ziemniaki, jak zwykle doskonale przyprawione i niezapomniane w smaku. Dzięki Ania!
Dyskoteka trwała długie godziny. Wszyscy bawiliśmy się doskonale i chyba dość głośno bo zupełnie niespodziewanie zjawił się na kempingu radiowóz i panowie gotowi przywołać nas do porządku. Na szczęście obyło się bez mandatów i po krótkiej chwili wróciliśmy do, już nieco cichszej, nadal doskonałej zabawy.
W niedzielę z samego rana stery w “kuchni” przejął Kosi. Już poprzedniego dnia ogłosił zbiórkę jajek od wszystkich ekip. Trochę kiełbasy, cebulki, szczypiorku oraz wprawne ręce kucharza i udało się pobić dotychczasowy rekord! powstała jajecznica z 350 jaj (25 litrów)!!!
Była pyszna! Kosi – ten rekord już chyba nie do pobicia 🙂
Po takim śniadaniu resztę dnia organizowaliśmy sobie już indywidualnie. Były wycieczki rowerowe, piesze, degustacja lokalnych lodów. Czas upływał nieubłaganie. Pod wieczór na placu boju pozostało już tylko kilka ekip więc i my postanowiliśmy się pożegnać z właścicielami i wyruszyć do domu.
Parę słów podsumowania. Jak powiedział Prezes Seba: przybyło na spotkanie 38 ekip w tym 77 osób dorosłych i 37 dzieci. Łącznie było więc nas 114 osób. Nie przestraszył nas deszcz, ani temperatura, którą skutecznie podnosiliśmy wieczorami. Nawet problemy techniczne udawało się w miarę szybko rozwiązywać.