Zaczęło się bardzo niewinnie. Miał to być malutki wyjazd sobotnio – niedzielny w cztery przyczepy. Dwa tygodnie wcześniej zrobiona rezerwacja zarówno na pole kempingowe jak i na pogodę. Jeszcze tylko rzucone mimochodem dwa zdania na www.karawaning.pl i zostało czekanie na wyjazd. Rano w dzień wyjazdu zapisane 8 ekip na wyjazd + 2 ekipy chętne na kawę. Pogoda zapowiadała się rewelacyjnie, więc i chętnych w ostatniej chwili przybyło lawinowo. Skończyło się na 15 przyczepach, 2 kamperach, 1 namiocie i 3 ekipach kawowych 🙂 Nikt się chyba tego nie spodziewał.
Widok z Sokolicy na kemping
W piątek wieczorem, kiedy zjechało już 8 ekip rozpaliliśmy ognisko, piekliśmy kiełbaski, do późna trwały rozmowy oraz śpiewy z nieodłączną gitarą. Nikt nie liczył zbytnio godzin i wszyscy bawili się doskonale, a humory dopisywały.
Pierwsza noc - ognisko, rozmowy do późnej nocy, dobry humor
Sobota przywitała nas pięknym słońcem, rewelacyjną temperaturą i zapowiedzią pięknego dnia. Na wyjście na Sokolicę nie trzeba było zbytnio nikogo namawiać, a w pierwszej kolejności chciały wychodzić dzieci. Po kilkunastu minutach od propozycji wyruszyliśmy w kierunku Sokolicy. Po krótkiej wspinaczce spoglądaliśmy już z góry na nasze obozowisko – jeszcze senne i z małą ilością uczestników. Na koniec wspólne zdjęcie i pora wyruszać na dół – tym razem okrężną drogą, aby zobaczyć coś więcej.
Po tym kilkugodzinnym spacerze, gdy wszyscy troszeczkę zgłodnieli nadszedł czas na szykowanie wieczornej kolacji. Jak zwykle odbyło się to wspólnymi silami i garnuszek powoli zaczynał się wypełniać. Tym razem jednak, ze względu na ilość osób, kociołek musiał być “trochę” większy.
Wspólne przygotowywanie kolacji - taki mały garnek trochę trudno napełnić
Po wydawało by się długim oczekiwaniu, kolacja była gotowa i wszyscy chętnie przystąpili do degustacji. Na szczęście nie było mowy, aby podołać prawie 50 litrom pieczonych ziemniaków. A może i dobrze, bo zostało na niedzielne śniadanie 😛 W międzyczasie nad ogniem pojawił się drugi kociołek, a w nim rosół – wyśmienity na poranną suchość w gardle.
Degustacja idzie "pełną parą", a obok gotuje się rosół na poranne zmęczenie :)
Wieczór upłynął wszystkim przy dźwiękach gitary i wspólnym śpiewie. Nocne rozmowy Polaków zakończyły się późno w nocy. Nikt, ani dorośli, ani tym bardziej dzieci nie chciały położyć się wcześniej spać. Nad ogniskiem wisiał garniec, a w nim warzyło się grzane wino – przepis przywieziony od przyjaciół z Ukrainy. Nocą, gdy wszyscy dobrze się bawili, pojawił się między nami dobry duszek, który to wprowadził jeszcze lepszy humor.
Grzane wino z kociołka, gitara i wspólne śpiewy
Duch dobrego humoru
Niedziela podobnie jak i sobota zapowiadała się od samego rana słonecznie, więc postanowiliśmy ponownie pospacerować po tej wspanialej okolicy, zwłaszcza że cześć uczestników nie zdążyła zabrać się w sobotę na wycieczkę. Dlatego trzeba było ją powtórzyć w znacznie większym gronie.
Wspólna wycieczka na Sokolicę, a w drodze powrotnej wodospad "Szum"
Niestety czas leciał nie ubłagalnie i kolejne upływające godziny zbliżały nas do końca tego spotkania, większość ekip zaczynała się pomału pakować, myśląc już o kolejnych takich spotkaniach.
Panoramiczne zdjęcie ze środka spotkania :)